Dzień za dniem przemija, tylko czekam kiedy spokojnie będzie można iść do parku, czy chociażby na spacer po mieście. Wprawdzie mogę wyjść, tylko z maseczką na twarzy nie daję rady. Mam wrażenie jakby ta maseczka mnie chciała udusić. Brakuje mi tchu i serce chce z piersi wyskoczyć, dlatego siedzę w domu i narzekam sobie. W telewizji nie ma co oglądać, tylko w internecie znajduję wiadomości, które mnie interesują, a potem już szukam kawałów różnego rodzaju. A oto niektóre z nich; Jedzie młoda matka autobusem z dzieckiem na ręku. W pewnym momencie dziecko zaczęło płakać. Mama próbuje nakarmić dziecko, ale ono odwraca główkę i nie chce jeść, jednak dalej krzyczy. Mama mówi do dziecka, jak nie będziesz jadł, to dam temu panu co siedzi obok. I dalej namawia dziecko do jedzenia. W końcu ten facet nie wytrzymał, i mówi; zdecyduj się, bo ja już trzy przystanki za daleko przejechałem. Dlaczego nie ratował pan żony jak się topiła, zapytał policjant faceta. A skąd miałem wiedzieć, że tonie, odpowiada facet, darła mordę jak zawsze. I następny, bardzo fajny; Wczoraj mój mąż nie wrócił na noc do domu, zwierza się koleżance żona. Powiedział, że spał u przyjaciela. Zadzwoniłam do pięciu jego kumpli. I co? Okazało się, że u dwóch spał, a u trzech jeszcze śpi. Pani przedszkolanka pomaga małemu Jasiowi założyć wysokie, zimowe botki. Z trudem weszły. Ale założyła mi pani odwrotnie, mówi Jasiu. Pani przedszkolanka zdejmuje z trudem buciki i nakłada już dobrze. Ale to nie moje buciki, mówi Jasiu. Pani zdejmuje buciki, już cała w nerwach, ale musi się opanować. Kiedy już zdjęła, Jasiu mówi; to są buciki mojego brata, ale mama kazała mi nosić. Pani nakłada z wielkim wysiłkiem buciki, uff, udało się. A gdzie Jasiu masz rękawiczki, pyta pani? W bucikach, żeby się nie zgubiły. I jeszcze jeden, przy którym śmiałam się chyba z pół godziny;Mama dała Jasiowi ostatnie 50 złotych na zakupy (do wypłaty było jeszcze 2 tygodnie) i mówi: - Jasiek, kupisz chleb, margarynę i kawałek sera. Reszta kasy trafia na stół. Jasiek poszedł do sklepu ale po drodze spodobał mu się misiek za całe 50 złotych. Kupił misia i pędzi do domu. Matka na to: - Jasiu coś ty zrobił! Natychmiast idź i sprzedaj tego misia. Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce. Wchodzi do jej mieszkania a sąsiadka w łóżku z jakimś facetem. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Sąsiadka wpycha faceta razem z Jasiem do szafy. Jasiek w szafie do faceta: Jasiu: - Kup pan misia. Facet: - Spadaj chłopcze. Jasiu: - Bo będę krzyczał. Facet: - Masz pięćdziesiąt złotych i siedź cicho. Jasiu: - Oddaj misia. Facet: - Nie oddam. Jasiu: - Oddaj, bo będę krzyczał. Sytuacja powtórzyła się paręnaście razy, Jasiu zarobił sporo kasy, wraca do domu z zakupami (kawior, krewetki, szynki, i całą furę szmalu jeszcze przytargał). Matka do Jasia: - Jasiek chyba bank obrabowałeś!? Natychmiast idź do księdza i się wyspowiadaj! Jasiek poszedł do kościoła, podchodzi do konfesjonału i mówi: - Ja w sprawie Misia... - Zjeżdżaj mi stąd, już nie mam kasy! Tak umilając sobie życie czekam na tę chwilę, kiedy będę mogła swobodnie spotkać się z koleżankami. Kiedy będę mogła iść na zakupy, nacieszyć się przyrodą i odgłosami wiosny. Przez tę izolację trochę mi się przytyło, zatem i jakieś ciuszki by się przydały. Póki co, siedzę i marzę, kiedy to się skończy. Wszystko mi się poprzestawiało, rozregulowało i pełna niepokoju patrzę w lustro. Jeszcze ze dwa miesiące a w ogóle nie będę miała co na siebie założyć. Zatem zaczynam od jutra ćwiczyć. A wy, jak sobie radzicie?